Nie ulega wątpliwości, że rolkarze freeskate to zróżnicowane środowisko, pełne osób o różnych stopniach kreatywności. Rolek poddawanych „twardym” modyfikacjom jednak nie widzimy na ich nogach aż tak często.
O ile można to zrozumieć w przypadku osób uprawiających fitness czy jeżdżących zwyczajnie rekreacyjnie, to zawsze zastanawiało mnie dlaczego tak mało osób uprawiających styl „dowolny” decyduje się na lepsze dopasowanie rolek względem swoich preferencji. Stąd wpadłem na pomysł napisania artykułu który ma Ciebie, czytelniku, przekonać do takiego działania – oczywiście, jeżeli ciągle trzeba Cię przekonywać.
I nie, nie chodzi mi o modyfikacje czysto estetyczne – wszelkiego rodzaju custom kity, malowanie, naklejki, świecące koła etc. – to nie wpływa na jazdę. No, co najwyżej świecące koła stawiają opór poprzez tarcie między tuleją a pierścieniem zamocowanym w core i jeździ się nieco wolniej.
Chodzi mi o zmiany które lepiej dopasowują rolki do naszego stylu jazdy i anatomii. W końcu osoby uprawiające „hobbystycznie” inne sporty wymagające sprzętu (bardziej skomplikowanego niż buty biegowe), najczęściej ten sprzęt modyfikują.
Rowerzyści wymieniają dla swojej wygody siodełka, kierownice, owijki czy uchwyty, nie tak żadkie są nawet przypadki wymiany ramy roweru. Dobierają różnego skoku amortyzatory, różnej szerokości opony.
Młodzież jeżdżąca wyczynowo na hulajnogach – naturalnie, nie mówimy tu o dzieciakach z podstawówki! – także nie jeździ na sprzęcie jak fabryka dała. Kierownice i gripy to u nich często zmieniany element.
Deskorolkarze w przeciągu dziesiątek lat zamienili customizację sprzętu niemal w rodzaj obrzędu. Entuzjaści sportów motorowych – tak samo, nie zliczę ile razy znajomy na studiach mi opowiadał, w czym aktualnie „dłubie” przy swoim motocyklu.
Ba! Żeby daleko nie szukać – w naszym światku przecież, osoby jeżdżące aggressive niemal nigdy nie jeżdżą na rolkach prosto z półki. Jeżeli chodzi o jazdę szybką to zdecydowanie króluje składanie rolek od podstaw, dobieranie buta, szyny, łożysk, kół. W dyscyplinie downhill ludzie w 99% używają „składaków” (choć to wynika także z tego, że całych rolek do tej dyscypliny praktycznie nie da się kupić).
Rolkarze freeskate w dużej mierze natomiast są w tej materii raczej „leniwi”, choć trzeba przyznać że w Polsce istnieje wąskie grono zapaleńców którzy personalizują swój sprzęt.
Weźmy przykład pierwszy lepszy z brzegu i to w dodatku – dość popularny. Rolki typu Twister czy Imperial okazują się zbyt wąskie w okolicach kostki, powodując ucisk. Co robi przeciętny freeskater? Najczęściej zachodzi jeden z dwóch scenariuszy:
-Jeździ w takich rolkach dalej, z nadzieją że się „ubiją” i cierpi, aż w końcu je sprzedaje, po to by kupić szersze.
-Sprzedaje je od razu, na wrotkarskim targu wylewając żal, że była chęć do jazdy ale nie pasowały i że musi kupić inne.
To jest bez mała – absurd. Co robi narciarz, gdy w jego nowych butach narciarskich (które, dodajmy, założy przeciętnie kilka razy w roku) czuje ucisk? Idzie do serwisu i płaci za odbarczanie skorupy. Często wystarczy wymiana buta wewnętrznego. Co robi, gdy czuje ból na śródstopiu? Wymienia wkładki na inne, dające lepsze podparcie stopie, czy nawet robi je na zamówienie.
A rolkarz? Rolkarz się poddaje. Mimo że skorupa większości rolek freeskate, tak jak i butów narciarskich, jest zrobiona z plastiku, który jest termoplastyczny. Mimo że różnych rodzajów linerów mamy na rynku sporo. Mimo że profesjonalnej jakości wkładki pasują do rolek dokładnie w takim samym stopniu, jak do butów biegowych, narciarskich, snowboardowych, „korków”, czy co tam jeszcze się na stopy zakłada podczas uprawiania różnych rodzajów sportów.
Freeskaterzy często „uciekają” przez to do modeli bardziej komfortowych, ale mniej dopasowanych. Osoby z wąskimi stopami wybierają dla wygody rolki szerokie, obszerne, które nie powodują u nich żadnego ucisku – ale za to w zauważanym stopniu odbijają się negatywnie na trzymaniu stopy, a co za tym idzie – kontroli nad rolkami podczas jazdy czy efektywnym transferze energii.
Nie chcę przez to powiedzieć, że rolki szerokie są złym wyborem – nie, są dobrym wyborem, pod warunkiem że anatomia użytkownika do nich pasuje. Osobiście mam dość wąskie stopy, z niskim podbiciem – dlatego Flying Eagle Falcon, wybitnie obszerne buty, które otrzymałem od Oli’ego, postanowiłem przekazać na akcję „Podaruj Rolki”. Wygodne, owszem – jednak stopa poniżej kostki mi w nich „pływa” niezależnie od tego, jakiego linera używam. Ale to był strzał w ciemno – rolki dotarły do mnie gdy w Polsce nigdzie nie można było ich przymieżyć, a i informacji o Fying Eagle w sieci było tyle co napłakał kot. Gdybym je wcześniej założył na nogi, wybrałbym inny model.
Podsumować tę część moich wywodów mogę myślą – jeżeli czujesz ucisk punktowy w danym bucie, nie zastępuj go od razu „wiadrem”.
Wspomniane wcześniej odbarczanie czy wymiana linera na inny może na dobre rozwiązać problem. Dla przykładu – kupiłem kiedyś używane skorupy Powerslide Imperial – pierwszej, węższej wersji. I tak, też czułem mocny ucisk na kostki, po wsadzeniu w nie stosunkowo „standardowego” linera. Te skorupy jednak służą mi do dziś.
Jak? Mają bardziej wyciętą skorupę pod cholewką, a do środka jest włożony liner USD Phoenix – średniej grubości, ale sztywny, wiązany, z dodatkową, gumową podeszwą. Rozpycha skorupę w okolicach kostki, dzięki czemu ucisk już nie występuje. Te rolki przeszły także kilka innych modyfikacji – podpiłowałem skorupę z przodu buta, zrobiłem aluminiowe, 3mm grubości podkładki by dobrze wyśrodkować Pleasure Tools 1.0, zastąpiłem wykręcające się śrubki od dolnej klamry lepszymi od Rollerblade, rozwierciłem nity od cuffa i wstawiłem zamiast nich śruby.
Efekt? Jeździ mi się w nich lepiej, zamocowałem dobrze szynę, która ledwo co do nich pasowała bez przeróbek, a same rolki wymagają mniej serwisowania, bo nie muszę się użerać z wypadającymi śrubkami od klamer.
Z innej beczki – od jakiegoś czasu Powerslide stosuje technologię termoformowalnych linerów/wyściółki buta oraz skorupy butów jednoczęściowych (nieważne czy z carbonu czy z plastiku), niemal wszędzie, gdzie się da. Taka technologia jest także stosowana przez innych producentów, choć nie na tak dużą skalę – głównie w rolkach do jazdy szybkiej.
Ale ile osób naprawdę z tego korzysta? „Grzanie” takich rolek ma sens nie tylko wtedy, gdy odczuwamy wyraźną niewygodę, ale i także gdy rolki na nas świetnie pasują – pomijamy wstępną fazę „ubijania się” linera czy wyściółki, minimalizujemy ryzyko otarć. But lepiej otulający stopę także lepiej przenosi nasze ruchy na koła. Ponownie, wracając do butów narciarskich – tam termoformowanie to praktycznie standardowa procedura, zwłaszcza gdy ktoś decyduje się na modele butów z wyższej półki. Nie korzystanie z tego udogodnienia ma tyle sensu co zakup krzesła biurowego i zaniechanie regulacji wysokości siedziska oraz podłokietników czy nachylenia oparcia.
Ta opieszałość freeskaterów w stosunku do dostosowania rolek pod swoje potrzeby przejawia się także w innych aspektach niż dopasowanie linera i skorupy do stopy.
Ileż to osób jeździ w rolkach wykrzywiając nogi? Wiele modeli rolek, już nawet od klasy fitness, ma możliwość przesunięcia szyny w bok, czym można łatwo dokonać korekty tego problemu. W rolkach freeskate to praktycznie standard, którego na chwilę obecną nie posiadają jedynie Rollerblade Fusion X3 oraz Seba SX.
Do tego nie trzeba być inżynierem budownicta, mierzyć odchyleń laserem i dokonywać kalkulacji – podstawowa wiedza z zakresu fizyki – punktach podparcia, balansie etc. w połączeniu z pewną dozą cierpliwości, w pełni wystarczą by odpowiednio ustawić szynę. Taka z pozoru mała rzecz potrafi radykalnie zmienić prowadzenie się rolek.
Wielokrotnie widziałem rolkarzy „psioczących” na odkręcające się śruby od cholewki czy klamry, czy nawet takich, którzy je pogubili i jeździli bez takowych. Ilu z nich wydało kilkanascie złotych na klej do gwintów? Ilu z nich spróbowało zamienić śrubki czy nakrętki pazurkowe na takie, które nie będą powodować problemu? Żaden, bo gdyby to zrobili, nie gubiliby śrubek na mieście…
Rzecz kolejna – klamry. Kilka lat wstecz był czas kiedy klamry w Seba FR pękały notorycznie. Wcześniej podobny problem miały Twister. Co robili posiadacze tych rolek? Zamawiali te same, pękające klamry ze sklepów – choć założenie solidniejszych, od innych producentów jest proste jak budowa cepa. Szczególnie w wypadku plastikowej skorupy!
Poznałem osoby które „darły” na bokach skorupy RB Twister, Fusion czy PS Metro na slide, czytałem opinie że te rolki są gorsze od konkurencyjnych do slide, z powodu braku sliderów (teraz Twister już oczywiście je posiadają). No – ręce opadają. Wystarczy przecież nawiercić dwa otwory w skorupie i zamontować slider Seba, Powerslide czy jakikolwiek inny. Nie ma sensu przekreślać rolek które pasują nam pod każdym innym względem z powodu takiej bzdury!!! Osobiście dokonałem dwa razy takiej modyfikacji – w Rollerblade Fusion.
A to naprawdę czubek góry lodowej – ludzie jeżdżą z szynami wysuniętymi za bardzo do przodu lub tyłu, bo wykorzystanie X-Slot, płytek z kilkoma punktami montażu, czy też zwyczajnie – otworów w szynie, to dla nich rocket science.
Cholewki których krawędzie uciskają niektórym na łydkę przy wheelingach, czy nawet podczas zwykłej jazdy – wystarczy przecież je nieco podpiłować czy wyciąć kawałek plastiku nożykiem.
Narzekania, że rolki się za słabo „gną” gdy zbieramy się do skoku – wystarczy skrócić „skrzydełka cholewki” (które w wielu modelach są fabrycznie przeznaczone do przycięcia) albo wymienić górną klamrę na rzep.
Nawet taka bzdura jak wymiana sznurowadeł na szersze i mocniejsze może przynieść wymierne korzyści w trzymaniu stopy, a ile osób jeździ z elastycznymi, o okragłym przekroju, jakie często trafiają się oryginalnie w rolkach…
Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi tu o to, by od razu po zakupie rolek łapać za piłę, wiertarkę czy opalarkę, wywalać stockowy liner i przerabiać co tylko się da, bo producent nie wie jak projektować dobry sprzęt. Producent najczęściej wie – jednak tworzy rolki które mają pasować na przeciętnego użytkownika. Mają być kompatybilne z możliwie jak największym zakresem z krzywej rozkładu Gaussa. Tyle że to nie jest tak, że ludzie dzielą się na posiadających „standardową” budowę nóg i takich których mają ją totalnie niestandardową!
Na zakończenie powiem tak – ostatnie „stockowe” rolki w jakich jeździłem, to były rekreacyjne Fila, na początku roku 2009. Kolejne były PS Metro 09 – rolki które co prawda mogły służyć za amunicję przeciwpancerną, ale miały problem z odkręcającymi się śrubami oraz sztywnością skorupy która była dla mnie uciążliwa podczas jazdy po mieście.
Zamiast szukać innych rolek, poradziłem sobie wtedy tasmą teflonową nawiniętą na gwinty oraz tłumiącymi podkładkami z pianki włożonymi pod liner. Gdy dostałem Rollerblade Fusion 84 i skorupa okrutnie cisnęła mnie w kostkę, wymieniłem oryginalny, dość cienki liner na stary, sprawdzony z Metro i po bólu. Rolki tak dobrze trzymały mi stopę że mogłem się pozbyć klamry 45 stopni, co szybko uczyniłem.
Od tamtego czasu moja kolekcja rolek się rozrosła, ale po wspomnianych Fila, nie jeździłem już w żadnych „jak fabryka dała”. Personalizujcie swój sprzęt – to naprawdę warto robić. Wymiana części czy samodzielne przeróbki mogą znacznie zwiększyć wygodę korzystania z naszych rolek, a nawet przełożyć sie na łatwiejsze utrzymanie prawidłowej techniki jazdy.