W zeszłym roku dzięki uprzejmości Oriola Beneta i jego sklepu ROEX trafiły do mnie szyny Flying Eagle Supersonic. W przesyłce otrzymałem także buty od Flying Eagle Falcon, modelu rolek freeskate który zyskuje sobie coraz więcej entuzjastów w Europie. Poniższy tekst nie jest w zasadzie „pełną” recenzją tego modelu. W celu napisania takowej musiałbym otrzymać wersję sklepową – moim rolkom brakuje standardowej szyny FE EGO oraz oryginalnych kół. Otrzymałem custom na podwoziu Supersonic – w przyszłości taki zestaw ma się pojawić jako model katalogowy.
Postanowiłem więc opisać sam but, wplatając polemikę wobec głosów (często nieuzasadnionej) krytyki oraz nadmiernie optymistycznych opinii które miałem już okazję czytać w Internecie. Czas, który spędziłem na obcowaniu z niejako „flagowym” modelem Flying Eagle bez wątpienia bowiem pozwolił mi na wyrobienie własnego zdania.
Falcon to typowy model „skorupiaka” do freeskatingu, przypominający wiele innych dostępnych na rynku – ma skorupę z ruchomą cholewką, liner, mocowanie szyny z uniesioną piętą (SSM) oraz dwie klamry, sznurowanie i slider.
Rolki po wyjęciu z pudełka sprawiają całkiem niezłe wrażenie, choć widać że nie mamy tutaj do czynienia z plastikiem najwyższej jakości – przypomina on ten znany z rolek Seba FR. Czyli – jest sztywny, dość połyskliwy, na bazie PVC i ma tendencję do odbarwień – było to od razu widoczne w kilku miejscach, zwłaszcza przy przelotkach na sznurowadła. Ta tendencja do degradacji materiału wdała się we znaki, gdy zapiekła się śruba od klamry (chcę przesunąć klamrę w inne miejsce, nawiercając nowe otwory) i nakrętka pazurkowa wyżłobiła w plastiku rowek. Teraz mam łamigłówkę, jak to wykręcić…
W porównaniu do tworzyw z których wykonane są skorupy np. RB Solo (nowszej generacji plastiki bez PVC) czy PS Imperial (tworzywa wzmocnione domieszką włókien szklanych) nie powala to na kolana – z drugiej strony, bez wątpienia nie jest to poziom znany z rolek Playlife, a na takie bezpodstawne zarzuty już natrafiłem w Internecie. Stany średnie, bez rewelacji – nie ma jednak „tragedii” o jakiej niektórzy piszą.
Sama skorupa należy raczej do tych szerszych i ma sporą objętość – jest wysoka nad śródstopiem i palcami. Przypomina to trochę Powerslide Metro. Zdecydowanie dobry wybór dla osób z wyższym podbiciem, natomiast nie sprawdza się w przypadku osób ze smuklejszymi stopami. Rozmiar skorupy przeskakuje co dwa rozmiary wkładki, tzn. EU43 dzieli skorupę z EU44. Ja mam stopę rozmiaru „słabe” EU43 (niskie podbicie i dość smukła, mimo długości) i zapewne w moim wypadku lepszym rozwiązaniem byłby downsizing do skorupy rozmiar mniejszej (długość wkładki w linerze z rozmiaru 43 jest jednak ok). Nie miałem jednak tego jak sprawdzić przed otrzymaniem rolek, więc kierowałem się wskazaniami producenta.
Cholewka jest bardzo sztywna i daje świetnie wsparcie stawu – w Falcon nie sposób giąć nogi w kostkach na boki. Cuff jest dość wysoko położony (wyżej, niż w PS Imperial) i obejmuje nogę dookoła. Cholewki mają zaznaczone miejsca do ucięcia „skrzydełek” – z czego skorzystałem, by móc lepiej je zapiąć. Występuje tu także w v-cut, a sam cuff posiada odpowiednią ruchomość w przód i tył. Pasek klamry chowa się do środka. Słowem, solidna robota – nie ma się do czego przyczepić.
Skorupa wyposażona jest w dwie nitowane do niej pary przelotek na sznurowadła, jak i tradycyjne okute dziurki – ciężko mi stwierdzić, po co właściwie tak to zrobiono, pewnie bardziej ze względów estetycznych niż funkcjonalnych. Z racji sztywności samej skorupy wiązanie nie gra tak wielkiej roli, jak zapięcie klamrami – w moim wypadku sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że skorupa jest nieco zbyt obszerna, przez co sznurowanie nie dociska dobrze stopy na całej jej długości.
Klamry są bardzo podobne do tych stosowanych w rolkach freeskate od Powerslide. Jest jednak kilka drobnych różnic. Po pierwsze, dolna klamra jest przytwierdzona śrubami masywniejszymi niż te, których PS używa w Imperial. Po drugie, jej dźwignia jest przynitowana do paska ochronnego, a nie przykręcona. Klamra na cholewce natomiast posiada metalową dźwignię (wykonaną w technologii die-cast) podczas gdy Powerslide używa obecnie plastikowych. Za to jej receptor jest prostszej i delikatniejszej konstrukcji niż element używany w rolkach konkurencji. Górna klamra jest przynitowana do cuff’a.
Zapięcia sprawdzają się dobrze, jednak trochę przeszkadza fakt, że w razie konieczności wymiany trzeba pozbyć się nitów i zakupić komplet śrub wraz z nakrętkami pazurkowymi. Części używane przez Flying Eagle są „mocno standardowe” i można je łatwo zastąpić elementami dostępnymi pod inną marką – co jest koniecznością, bo w Europie o dostaniu dedykowanych klamer do Falcon można zapomnieć.
Bez wątpienia dużym plusem rolek jest tzw. hardware, czyli śruby i nakrętki. Są wykonane ze świetnego stopu metalu i odpowiednio wytrzymałe. Ba, można powiedzieć że ze względu na swoją twardość za bardzo „gryzą” plastik skorupy, co na dłuższą metę może powodować problemy – już wcześniej wspomniałem o przygodzie z feralną nakrętką pazurkową.
Nie ma problemów z samoistnym odkręcaniem się np. śrub mocujących cholewkę. Szyny są przytwierdzone do buta za pomocą grubszych niż standardowo spotykane śrub – podobnych używa Seba. Mają one gwint 5/26’’, jednak w przeciwieństwie do śrub spotykanych u wymienionej konkurencji, wyposażone są w slot na standardowy klucz imbusowy 4mm, co jest rozwiązaniem godnym pochwały.
Flying Eagle, zapewne „czerpiąc inspirację” od Seba, zastosowali w bucie łudząco podobne metalowe płytki do montażu szyny. Jest w nich po siedem nagwintowanych otworów, co pozwala na sporą dowolność w regulacji położenia szyny. Ucieszy to także fanów downhillu, którzy montują niekiedy szyny więcej niż dwiema śrubami. Oczywiście, dzięki temu że szyna styka się z metalem, całe połączenie jest bardzo sztywne i to zdecydowanie czuć pod stopami. Nie ma mowy o niepożądanym gięciu szyny na boki.
Skorupa jest chroniona dość prostymi sliderami, spełniają jednak one swoją funkcję. Niestety, mają one rozstaw śrub niespotykany u żadnego innego producenta, więc może być problem gdy przyjdzie konieczność wymiany. Obecnie nie można dostać tych sliderów, a założenie innych będzie się wiązało z koniecznością nawiercania nowych otworów.
Wewnątrz skorupy znajduje się shock absorber, który jak na rolki w systemie SSM jest całkiem niczego sobie. Dość długi i odpowiednio gruby, faktycznie czuć to tłumienie pod piętą. Szkoda, że producent nie pokusił się na umiejscowienie dłuższej, piankowej wkładki pod linerem.
Najbardziej rozczarowującym elementem butów Falcon jest zdecydowanie liner. Może nawet nie on sam, bo nie można się (za bardzo) przyczepić do wykonania, ale fakt, że nijak nie współgra on dobrze ze skorupą, ale o tym za chwilę. Ponadto, za taką cenę oczekiwałbym czegoś bardziej wyrafinowanego, a tutaj otrzymujemy but wewnętrzny klasy Seba Custom Line znanego z FRX, FR2 i FR1 – czyli raczej zwykły „kapeć”. Może ktoś powie, że po latach jazdy w linerach Salomon STi, RB Blank czy USD Phoenix mam zbyt wygórowane oczekiwania, jednak Powerslide pokazali nową linią linerów Custom Fit, że w rolkach tej kategorii cenowej można się bardziej postarać – przypomnę, że Falcon kosztują 230 Euro, czyli niemal tyle co Imperial Evo, rolki wyposażone w całkiem sensowny i nowoczesny but wewnętrzny Fat Boy.
Sam liner jest bardzo przewiewny i to dosłownie – przy większej prędkości czuć bryzę między palcami u stóp, a jazda przy niskich temperaturach robi się mało przyjemna – zimno w stopy. Liner posiada otwory w podeszwie, które w połączeniu z dziurami w skorupie mają zapewnić dodatkową wentylację – nie jestem fanem tego rozwiązania, bo jedynie sprawa, że do środka przedostaje się brud (czy woda, jeżeli złapie nas deszcz).
Pianki są dość cienkie, jednak wygodne i nie narzekałem na brak komfortu. Liner można zawiązać u góry podobnie jak Custom Line od Seba, z czego polecam skorzystać, żeby zapobiec przesuwaniu się języka.
No właśnie, język – zdecydowanie bym go zmienił. Jest stanowczo za cienki i miękki, przez co przy mocnym ugięciu nóg czuć plastik cuffa pijący w piszczel. Dodatkowo, z racji tego, że język jest aż tak miękki, nie odgrywa on absolutnie żadnej roli w trzymaniu pięty. Przydałoby się także wiązanie na całej długości, a nie tylko w okolicach cholewki.
Jak powinniście się już domyślić, cienki i miękki liner w obszernej skorupie, przy wąskiej stopie z niskim podbiciem, to recepta na porażkę. Falcon to pierwsze rolki jakich próbowałem od bardzo dawna, w których pięta unosiła mi się nawet mimo skrupulatnego, mocnego zawiązania i zapięcia wszystkiego co możliwe. Liner w połączeniu z tą skorupą po prostu nie współgra dobrze i Flying Eagle powinni go zwyczajnie zmienić lub przemodelować by rolki były bardziej odpowiednie dla szerszego grona użytkowników.
Po kilku jazdach w fabrycznym linerze wymieniłem go na USD Phoenix który jest znacznie grubszy i sztywniejszy. But wewnętrzny z Falcon trafił natomiast do smuklejszej skorupy RB Solo, gdzie sprawdza się wyśmienicie. Ogółem rzecz biorąc, liner, a w zasadzie jego konstrukcja zupełnie niedostosowana do skorupy, jest najsłabszym elementem Falcon.
Jeszcze w temacie linera – wkładka umieszczona w nim jest stosunkowo miękka i może na pierwszy rzut oka powodować śmiech, jednak nie jest taka zła jakby się mogło wydawać. Powiem więcej – jest całkiem wygodna i zastąpiłem nią USD Honeycomb w linerach Phoenix, gdyż doszedłem do wniosku że nie potrzebuję aż tyle amortyzacji w bucie wewnętrznym, skoro sama skorupa ma całkiem przyzwoity shock-absorber.
Jak „jastrzębie” się sprawują na mieście? A no, całkiem nieźle. Ze względu na sztywność skorupy, cholewki i metalowe płytki w spodzie buta, Falcon są świetnym wyborem dla osób które chcą jeździć na zestawie z dużymi kołami – 4x90mm lub szynach trójkołowych na rozmiar 100mm lub więcej. Wsparcie stawu skokowego jest doskonałe i nie czuje się wcale wysokości. Przełożenie energii jest świetne. To bez wątpienia „szybkie” rolki.
Sztywność odbija się jednak nieco na komforcie – zdecydowanie są to twarde w odczuciu rolki. Sprawę nieco ratuje sensowny shock-absorber, tłumiący drgania pod piętą, jednak w okolicach palców między stopą a skorupą mamy jedynie cienką wkładkę wewnątrz linera i niecałe 2mm jego podeszwy, co powoduje że wibracje przenoszone przez przedni punkt mocujący są bardzo wyraźnie odczuwalne.
Dzięki temu, że rolki dobrze pracują w cholewce, nie ma problemu by się „złożyć”, czy to do szybszej jazdy czy do skoku. W porównaniu do Powerslide Metro, czyli rolek o podobnej sztywności skorupy (i jej objętości) w których także miałem okazję jeździć, jest dużo lepiej.
Ogółem, Flying Eagle Falcon to nie są złe rolki, ale wybitnie dobrymi też bym ich nie nazwał. Ot, średniaki które nie rozpalą raczej niczyjej wyobraźni. Przedstawiciele/sympatycy marki twierdzą że to klasa „premium” ale moim zdaniem tak nie jest – but ma zbyt wiele niedoróbek. Materiał użyty do wykonania skorupy to nic szczególnego, liner jest bardzo podstawowy, a nitowana klamra na cuffie jest nie na miejscu w rolkach aspirujących do miana najwyższej ligi. Znaczące jest, że tańszy model Street Sider różni się jedynie podwoziem – but jest dokładnie ten sam. A różnica w cenie między dwoma modelami to aż 50 Euro… Szyny FE Ego nie miałem okazji testować, jednak opinie na jej temat są w zasadzie jednogłośne – że to solidny kawałek aluminium. Mając styczność ze świetnie zrobioną Supersonic nie mam podstaw, by w to nie wierzyć.
Ze zbyt ostrą krytyką się także nie zgadzam – rolki Falcon nie są klasą „marketowo-bazarową”. Flying Eagle muszą jeszcze sporo poprawić w swoim najbardziej rozpoznawalnym modelu, aby mógł stawać w szranki z najlepszymi, jednak nie należy zaniżać noty tylko za azjatycki rodowód marki… Jak dla mnie, Falcon to solidna, rzemieślnicza robota. Nie stały się moimi ulubionymi rolkami, trochę za mało tutaj „dopieszczenia” detali, ale są w porządku (i całkiem dobrze mi się w nich jeździ po zmianie linera na grubszy). Uważam, że to warta rozpatrzenia alternatywa w stosunku do Seba FR1 czy Powerslide Metropolis Pro jeżeli ktoś szuka modelu freeskate z szeroką skorupą. Osoby ze smuklejszymi stopami powinny trzymać się jednak od nich z daleka.
A czy opłaca się je kupić? To zależy. Łańcuch dystrybucyjny Flying Eagle na Europę dopiero powstaje. Falcon można kupić w kilku zachodnich sklepach, jednak należy doliczyć koszt wysyłki, który potrafi być dość spory. Dodatkowo, wiele zależy od wahania kursu Euro – a na dzień dzisiejszy ta waluta znacznie się umocniła w stosunku do naszej – czy może raczej wypada powiedzieć, że to kurs PLN poszedł ostro w dół. Może się okazać, że po zsumowaniu kosztów zbliżymy się do ceny Powerslide Imperial Pro II, Rollerblade Twister Pro czy Seba FR Deluxe. A te modele to już zdecydowanie wyższa półka od Falcon.