Sezon mamy już właściwie w pełni, mimo nieco deszczowej aury – a pytania o to jakie rolki zakupić wykwitają na grupach facebook czy rozmaitych forach jak kwiaty na łące.
Wiele osób szuka okazji na sprzęt z drugiej ręki, co jest jak najbardziej rozsądnym rozwiązaniem, z którego sam niejednokrotnie korzystałem. Oczywistym jest jednak, że bez odpowiedniej wiedzy należy bardzo uważać przy takowych zakupach. Poniższy tekst napisałem, by przybliżyć Wam, na jakie pułapki należy uważać.
Najpierw należy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie – jakie rolki w ogóle jest sens kupić używane?
Śmiem twierdzić, że nie ma za bardzo sensu kupować najtańszych modeli rekreacyjnych z drugiej ręki. Raz, że po sezonie umiarkowanego użytkowania takie rolki zazwyczaj są już w połowie swojego żywota, dwa, że inwestycja w przyzwoite koła (bo w 90% wypadków długo już na oryginalnych nie pojeździmy) podbije nam cenę zakupu do kwoty niemal równej tej, którą wydać należy na nowe rolki tej kategorii.
Najprostsze modele marek takich jak Fila, K2, „marketowe” wersje Rollerblade – można znaleźć nowe za około 250-350zł. Znajdziecie mało używane, w dobrym stanie, za około 100zł-150zł? Ok, czemu nie. Ale powyżej tego pułapu, lepiej dołożyć trochę gotówki i kupić nowe, albo rozejrzeć się za używanym sprzętem wyższej klasy.
Naturalnie, wszystkie informacje zawarte w dziale jakie rolki wybrać są jak najbardziej aktualne, jednak należy wziąć poprawkę na to, że rolki nie będą nowe. Ktoś je przed nami używał – to, jak intensywnie, można najłatwiej ocenić po stanie wyściółki buta i kół, jednak nie są to jedyne czynniki na które należy zwrócić uwagę.
Rok produkcji
Rolki nie są jak wino. Powiedzmy, że 10 lat to takie maksimum wieku sprzętu, który opłaca się jeszcze zakupić by cieszyć się w miarę bezawaryjną jazdą. Niestety, tworzywa sztuczne ulegają degradacji i z biegiem czasu tracą na wytrzymałości. Dobrym przykładem mogą być shock-absorbery w rolkach produkcji Salomon – te pierwszych serii (wyprodukowane około roku 2000) zwyczajnie rozpadają się dziś w pył.
W jeszcze starszych rolkach, pianki używane w linerach/wyściółkach tracą na sprężystości i stają się kruche. Plastiki pękają dużo łatwiej, niż w nowych. Klej łączący elementy (np. skin z plastikiem) puszcza. Koła stają się wrażliwe do tego stopnia, że powszechnymi są wypadki gdy gubią kawałki uretanu.
Naturalnie, rolki które zawieruszyły się gdzieś za półką w magazynie i były opakowane w folię, nigdy nie wyciągnięte z pudełka – a więc miały ograniczony kontakt z tlenem – będą w dużo lepszej kondycji niż ich rówieśnicy trzymani luzem w piwnicy, szafie, garażu bądź na strychu. No, ale przedmiotem naszego zainteresowania są w tym tekście te drugie.
Oprócz powyższych czynników, należy brać także pod uwagę kolejną ważną sprawę – części zamienne. Jeśli stare rolki używały np. specyficznych osi, rozstawu śrub mocujących szynę, czy systemów zapięć lub szybkiego wiązania etc. – może się okazać niemal niemożliwością zastąpienie tych elementów innymi, dostępnymi obecnie w sprzedaży!
W zasadzie jedynymi elementami rolek który nienagannie przetrzymuje próbę czasu, są aluminiowe szyny. Zakup starych rolek, po to by zdobyć nieprodukowaną już szynę (np. do downhillu), to dobry pomysł jeśli znamy się już na sprzęcie i bawimy się w składanie własnych konstrukcji, jednak tutaj cena całości powinna być odpowiednio niska, bo but nam się raczej nie przyda.
Uwaga na podróbki i towar gorszej jakości!
Nie są to częste wypadki – rynek rolek nie jest aż tak intratny, by parać się ich masowym podrabianiem – jednak taki proceder istnieje. Wraz z rosnącą popularnością aliexpress można się spodziewać, że od czasu do czasu będą pojawiać się nieuczciwi sprzedawcy oferujący podróbki.
Często jest też tak, że fabryki w których powstają rolki, wypuszczają na rynek azjatycki produkty wykonane mniej starannie i z gorszych materiałów.
Przykładem może być firma MICRO, do której należy marka Seba – w Azji można kupić niskiej jakości edycje Seba FRM, czyli kopie FR1 wyposażone w szyny bezmostków, nitowane cholewki, gorsze klamry etc.
Obie wersje są wypuszczane na rynek przez tę samą firmę, natomiast oczywiście europejski oddział Seba „przyznaje się” tylko do tych które idą na rynki zachodnie. Praktycznie każdy model Seba jest dostępny w wersji na rynki, gdzie zdolność nabywcza klientów jest niższa. Takie rolki bardzo łatwo dostać w Rosji, w końcu ten kraj leży także w Azji.
Niedawno pewien „towarzysz” o wschodnio brzmiącym nazwisku próbował sprzedać takowe azjatyckie FR1 na grupie fb wrotkarski targ, zachwalając, że „kupione we Francji”. Szybko zdjął ogłoszenie, gdy dodałem komentarz że to uboższa wersja wypuszczana głównie na Chiny.
Warto też wspomnieć, że firma Powerslide także posiada „deal” z dystrybutorem, który produkuje kopie ich rolek w azjatyckich fabrykach. Te rolki są produkowane z mniejszą rozmiarówką (np. HC Evo w rozmiarze EU34) i zazwyczaj także z nieco gorszej jakości materiałów.
Nie tylko rolki freeskate są podrabiane. Także rolki do jazdy szybkiej, szczególnie firm które produkują je w Azji, jak np. Bont czy Powerslide. Także bardziej niszowe marki jak np. Simmons Racing. Często są to kopie wykonane tak dobrze, że bez lat doświadczeń z branżą nie sposób ich odróżnić od oryginałów. Jeżeli decydujemy się na drogi model rolki z drugiej ręki, który sprzedający zachwala jako „jeżdżone zaledwie kilka razy, bo sport nie przypadł do gustu” najlepiej poprosić o okazanie dowodu zakupu – paragonu ze sklepu.
Warto w tym miejscu jeszcze wspomnieć o „mocno budżetowych” markach cenionych producentów. Są to Bladerunner (produkcji Rollerblade) oraz Playlife (Powerslide).
Pod obiema markami wychodzą rolki w przeważającej części zrobione z niskiej jakości, tanich materiałów – choć zdarzają się wyjątki które można określić mianem średniaków. Wielu sprzedających podaje w opisie modelu tylko głównego producenta, co może zmylić nierozeznanego w temacie nabywcę.
Ok, tyle tytułem wstępu, ale jak ocenić stan rolek które sobie upatrzyliśmy? Najłatwiej podzielić elementy na trzy kategorie: kluczowe, mniej ważne i nieistotne.
- Elementy kluczowe
But wewnętrzny, wyściółka – w końcu w tym będą spoczywać nasze stopy, czyż nie? W butach ze zintegrowaną wyściółką priorytetem jest, aby była ona w dobrym stanie.
Wszelkie rozdarcia czy dziury dyskwalifikują takie rolki!
No dobra – drobne uszkodzenia można naprawić u szewca, jednak jeśli np. pięta wygląda jakby w bucie złożyła wizytę zgraja myszy, to nie ma sensu się w to pchać, choćby reszta buta błyszczała jak twarz prezydenta.
Trochę inaczej to wygląda w wypadku rolek z wymiennym linerem. Jeśli reszta buta (najczęściej skorupa) jest w dobrym stanie, a sprzedający obniża odpowiednio cenę ze względu na uszkodzenia buta wewnętrznego – można się pokusić o zakup, mając jednak na uwadze, że trzeba dodać jeszcze średnio 200zł za nowy liner.
Skorupa, szkielet – zarówno w butach z pełną skorupą, jak i jednoczęściowych carbonowych/kompozytowych, czy też ze szkieletem, zasada jest jedna – pęknięcia dyskwalifikują całkowicie takie rolki. Koniec, kropka. Żadne spawanie plastiku, nitowanie, wiązanie drutem czy inne garażowe sposoby nie przywrócą pękniętym rolkom pełnej sprawności i nie zapewnią bezpiecznej jazdy.
Z kolei nie ma się co przejmować, jeśli but ma powierzchowne rysy czy np. zdarty slider albo przytartą skórę. To w zasadzie tylko estetyczne sprawy, nijak nie wpływające na jazdę.
Szyna – podobnie jak skorupa: jeśli jest popękana, nadaje się do śmieci, nie do jazdy. Wygięte szyny – również. Nie ma co łudzić się, że da się to naprostować.
Rysy i otarcia to w większości wypadków sprawa pomijalna. Bardzo ważny jest stan gwintów, oraz to czy wszystkie osie da się bez problemu wykręcić. Szyny z zerwanym gwintem nie można uznać za w pełni sprawną, nawet jeśli poprzedni właściciel założył podwójną oś w miejsce pojedynczej.
Warto oddzielnie wspomnieć o szynach do jazdy agresywnej – używane na pewno będą posiadały otarcia. Najważniejsze są dwie rzeczy: to, jak głęboko główki osi znajdują się w szynie (im płycej, tym bardziej jest zdarta!) oraz jak bardzo wyrobiony jest groove. W rolkach do jazdy agressive stan szyny nie jest jednak aż tak dużym problemem, bo jest to część łatwo wymienna oraz – relatywnie – tania.
- Elementy mniej ważne
Zapięcia – klamry, rzepy oraz linki do szybkiego wiązania w przeważającej ilości wypadków da się samodzielnie, łatwo wymienić, więc nawet pęknięty pasek od klamry nie jest wielkim problemem. „Schody” pojawiają się gdy zepsuje się mechanizm napinający stalową linkę w rolkach z szybkim wiązaniem – tu najczęściej bez pomocy serwisu się nie obejdzie.
Śrubki, osie – ponownie, są to rzeczy łatwo wymienne. Na szczęście większość producentów rolek w ostatnich latach poszła po rozum do głowy i części tego rodzaju są bez problemu dostępne w sklepach. Na dodatek bez przeszkód można użyć np. osi Seba 8mm w szynach Rollerblade i na odwrót. Trudności mogą pojawić się w przypadku rolek już nie produkowanych, jak np. Salomon FSK – ciężko obecnie o specjalne osie do rockeringu.
Soulplate – w rolkach agresywnych potocznie tzw. półki do ślizgania się. Jeżeli but jest w dobrym stanie, to nawet mocno zdarte, nie dyskwalifikują takich rolek. Także jest to element wymienny i jeśli cena całości jest atrakcyjna, warto ofertę rozważyć.
Koła– oczywiście, fajnie, jeżeli rolki które kupujemy posiadają koła, na których da się jeździć. Równo starte, dobrej klasy koła bez widocznych wad, mogą przemawiać za zakupem. Z kolei koła popękane, z pokruszonym uretanem, uszkodzonym core, to w zasadzie – żadne koła.
Jednak, ponownie – jeśli cena rolek jest niska, to nawet całkowity brak kół nie jest wielkim problemem.
- Elementy nieistotne.
Sznurowadła– w najgorszym wypadku wydasz 6zł na nowe w pasmanterii.
Slidery– są po to, by się ścierać zamiast buta. Nawet mocno zużyte nie przeszkadzają natomiast w jeździe. Ich wymiana jest banalnie prosta, choć producenci rolek moim zdaniem liczą sobie za te dwa kawałki plastiku sporo za dużo.
Łożyska– o ile rolki nie są wyposażone w naprawdę drogie łożyska hybrydowe lub w pełni ceramiczne, nie ma zbyt wiele sensu rozwodzenie się nad tym, co dostajemy włożone do kół. Nawet jeśli rolki mają kompletnie „zajechane” łożyska, to ich wymiana na ABEC 3/5 nie będzie dużym wydatkiem.
Tuleje– prawda jest taka, że mało kto poza osobami uprawiającymi speedskating bawi się w specjalne dobieranie tulejek do łożysk czy kół. Ważne, by koła się dobrze kręciły i nic nie stukało. Zazwyczaj jakie by nie były, będą ok.
Tyle jeżeli chodzi o oględziny rolek przed zakupem. A jak przygotować je do jazdy już po?
Pierwszą rzeczą którą osobiście robię po zakupie używanego sprzętu jest pranie linera. Można to zrobić ręcznie, ale wygodniej jest w pralce automatycznej – należy tylko wypełnić jej bęben np. starymi ręcznikami, by relatywnie sztywne linery nie hałasowały.
Wkładki zazwyczaj wymieniam na nowe, bo jeśli są wygniecione po poprzednim właścicielu, mogą powodować niewygodę. Jeżeli były mało używane, można je wyszorować gąbką i płynem do mycia naczyń bądź proszkiem do prania.
Rolki jednoczęściowe także można wyprać, należy jednak zrobić to ręcznie i uprzednio odkręcić wszystkie możliwe części. Nie sposób w praktyce zabezpieczyć metalowe części przed wodą, więc po „kąpieli” trzeba te elementy dokładnie wysuszyć punktowo suszarką, by po skręceniu rolek w całość nie mieć przykrej niespodzianki w postaci zapieczonych śrub.
Po wyschnięciu linera/buta zalecam jeszcze użycie antybakteryjnego i przeciwgrzybicznego sprayu do obuwia.
Jeżeli chodzi o skorupę i szynę, warto przetrzeć je ściereczką z mikrofibry – może być lekko zwilżona, aluminium nie zardzewieje. W ekstremalnych wypadkach można zafundować im prysznic i umyć płynem do naczyń przy użyciu gąbki.
Gdy mamy wszystko czyste i suche, należy ustawić koła. Należy ustawiać je bardziej startą stroną na zewnątrz. Wielkością, wedle uznania, niektórzy w końcu lubią jeździć z „bananem” inni z ustawieniem flat. Osobiście w miarę ścierania się kół ustawiam je w Hi-Lo, czyli największe z tyłu, a każde kolejne mniejsze.
Ostatnią rzeczą jest poskręcanie wszystkiego porządnie w całość. Ten krok należy wykonać nawet jeśli nie rozkręcaliśmy rolek na części. Pamiętajcie – wszystkie śruby należy sprawdzać regularnie, inaczej łatwo je pogubić!