Recenzja Rollerblade Metroblade GM 2016

Od tłumacza:

Poniższy tekst jest autorstwa Thiasa, freeskatera z Hiszpanii, zapalonego rolkowego majsterkowicza, którego blog wielokrotnie był dla mnie inspiracją oraz pomocą gdy samemu przerabiałem swoje rolki. Poprosiłem go o zgodę na tłumaczenie recenzji, ponieważ moim zdaniem jest ona najlepszym tego typu tekstem o Metroblade na jaki natrafiłem w internecie – autor nie skupia się na rzeczach oczywistych, które może samodzielnie zobaczyć każdy z nas w sklepie, nie rozkręca po prostu rolek i nie fotografuje części, nie bawi się w ich ważenie, co zasadniczo jest ciekawe tylko dla zapaleńców, a przekazuje zamiast tego swoje doświadczenia i wrażenia z jazdy, jak rolki „działają” i jak są komfortowe. Wielkie dzięki, Thias, za zgodę na publikację tej recenzji na in-line.pl! Każdy, kto będzie chciał przeczytać oryginał w języku angielskim, może zrobić to tutaj.

Nowe modele rolek pojawiają się na rynku bez przerwy, jednak najczęściej są to po prostu nowsze wersje wcześniej dostępnych propozycji: nowe kolory, nowe części, gdzieniegdzie małe usprawnienia… Nie jest to oczywiście złe zjawisko (przeciwnie), jednak nieczęsto mamy do czynienia z premierą całkowicie nowego modelu. Kiedy jednak taka okazja się zdarza, zawsze jestem chętny by spróbować nowości, nawet jeśli nie mam zamiaru kupić pary dla siebie. I tu wchodzą Rollerblade Metroblade GM 2016: nie oczekiwałem po nich niczego szczególnego, choć oficjalny zwiastun wzbudził moje zainteresowanie. Zadałem sobie pytanie, czy to czysty marketing, czy może faktycznie można się spodziewać czegoś specjalnego?

No więc, okazuje się, że nie był to tylko marketing, wystarczyło abym założył te rolki by …spowodowały u mnie opad szczęki!

Zanim ich spróbowałem, nie spodziewałem się, bym mógł je polubić: brak oddzielnego cuffa? Dziwny i przesadzony V-cut? Bezużyteczny „modny wygląd” który zapewne tylko doda rolkom wagi? Tak, moje pierwsze wrażenia były nie do końca pozytywne. Na szczęście, potrafię odwrócić swoją uwagę od takich rzeczy, gdy zakładam rolki na nogi. Marka, kolor, nie mają wtedy znaczenia … staram się podchodzić do rolek z otwartym umysłem i wyrabiać opinię o nich wyłącznie na podstawie tego, jak je czuję, jak pasują i jakie dają doświadczenia podczas jazdy. Mimo to, obstawiałem, że mój werdykt w najlepszym wypadku będzie brzmiał „meh… nic specjalnego” a w najgorszym „to nie rolki dla mnie!”.

Gdy zakładałem je po raz pierwszy, było to dużo łatwiejsze, niż myślałem, że będzie. Wystarczy poluzować oba rzepy or sznurowadła przechodzące przez dwie pierwsze pary przelotek by bez wysiłku włożyć stopę do buta. Nieźle! Myślałem, że optymalne zapięcie rolek będzie trudne przez użycie rzepów …błąd! Wiązanie sznurowadłami oraz rzepy sprawdzają się doskonale, ale więcej o tym później. Zazwyczaj po założeniu rolek obawiam się że coś będzie nie tak z ich „gięciem” – w przód, tył oraz na boki, że górne klamry będą sprawiać problemy, że cholewka będzie zbyt mocno uciskać nogę, czyli wszystkiego co może wskazywać na potencjalne niedogodności. Nic z tych rzeczy nie wystąpiło w przypadku Metroblade: nie ma zewnętrznej cholewki, jednak rolki gną się świetnie, tak jak powinny. Szczerze powiedziawszy nie myślałem, że jest to w ogóle możliwe.

Piszę te słowa po miesiącu obcowania z Metroblade GM – w tym czasie jeździłem w nich niemal codziennie. Nic nie uciska, nie przeszkadza, nie sprawia bólu. Są lekkie, jazda w nich to czysta przyjemność, a chociaż ich wygląd jak na mój gust jest nieco zbyt nudny, one po prostu dają doskonale radę w byciu świetnymi rolkami.

Szyny to klasa sama w sobie, tak samo jak i łożyska oraz koła. To pierwszy komplet Rollerblade Hydrogen na którym mam okazję jeździć i jestem pozytywnie zaskoczony ich przyczepnością, oraz faktem, że niezwykle szybko zaczęły dobrze wchodzić w slide. Nie mogę jeszcze wydać werdyktu na temat ich wytrzymałości, ale wykonałem na nich już dość sporo ślizgów i wygląda na to, że szybko się nie zużyją.

Do każdego, kto myśli, że klamry mikrometryczne są zawsze lepsze od rzepów: proszę, podejdźcie do sprawy bez uprzedzeń i jeszcze raz to przemyślcie! W 100% zgadzam się z wyborem Grega, ponieważ te paski mniej przeszkadzają podczas jazdy niż klamry, a można je zapiąć naprawdę bardzo mocno. Co ciekawe, są obszyte rzepem z obu stron, dzięki czemu można bez problemu dopasować ich długość do swoich preferencji, tak, by nie było nadmiaru, który będzie wystawał za cholewkę i by za każdym razem można było uzyskać identyczny stopień zapięcia. Prosta rzecz, a jak świetnie zrobiona, w dodatku bez zbędnego marketingu – to przyjemna odmiana!

Nie byłem tak bardzo podekscytowany nową parą rolek już od dłuższego czasu. Dzięki temu, że są łatwe do zakładania i zdejmowania oraz lekkie i komfortowe do noszenia w rękach, stały się one moimi rolkami „codziennymi”. Rollerblade i Gregowi należą się podziękowania za stworzenie tego modelu! Świetna robota, mówię to szczerze!

(Ważna adnotacja: trzeba uważać na wybór rozmiaru. Ja zawsze noszę 28.0 mondo point (EU43, US10) i tylko w wypadku rolek do jazdy szybkiej Rollerblade niekiedy ledwo mieszczę stopę w rozmiar 27.5 mondo point (EU42.5). Jeśli chodzi o Metroblade, oczywistym było że rozmiar 28.0 jest sporo za duży dla mnie, w czym utwierdziłem się po założeniu 27.5. Tak więc, wybrałem 27.5 i nawet mam jeszcze niewiele miejsca w bucie – o tym samym mówił Marjau w przypadku rozmiarów 28.5 oraz 28.0, a więc miejcie to na uwadze przy zakupie rolek.)